niedziela, 9 września 2012

siedemnaście

Każdy ma taki moment w życiu, kiedy czuje, że musi coś zmienić. W pewnej chwili po prostu wie, że musi wkroczyć na wyższy level, bo nie potrafi nadal tkwić w miejscu. Chce spełnić marzenia i zrealizować swoje postanowienia, bo to właśnie może być najlepszą zmianą. Zaczyna podejmować coraz bardziej dojrzałe decyzje i patrząc w lustro, mimo tego, że widzi tę samą twarz, widzi całkiem innego człowieka, niż tego, jakim był jeszcze wczoraj. W którym momencie taką granicę między dzieckiem a psychicznie dojrzałym człowiekiem, ale jednak nadal dzieckiem, przekroczyłam ja? Nie wiem, nie potrafię podać dokładnej daty, czy godziny tego wydarzenia, ale wiem, że nie stało się to dawno. Dorosłam - widzę to sama po sobie, choćby przez to, że budząc się rano myślę o tym, co muszę zrobić dziś, by moja przyszłość wyglądała tak jak chcę, a nie o tym, jak bardzo nie chce mi się wstawać. Obecnie tym 'czymś' co muszę zrobić, by spełnić swoje marzenia jest chyba szkoła. Tak mnie uczyli odkąd tylko pamiętam, że nauka jest najważniejsza, że bez niej nic się nie osiągnie i w sumie nie wiem, jak to się stało, że dopiero teraz to zrozumiałam. Stworzyłam własną hierarchię wartości, wyznaczyłam priorytety i staram się tego trzymać. I mimo tego, że między 'staram się trzymać' a 'trzymać' jest jeszcze duża różnica to jestem z siebie dumna. Chyba pierwszy raz w życiu wiem, że muszę coś zrobić i wiem, że mam po co, wiem, że mam dla kogo. I właśnie dlatego mogę powiedzieć, że już niedługo nie będę musiała przed słowem 'trzymać' dodawać tych dwóch poprzednich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję