sobota, 11 stycznia 2014

sześćdziesiąt siedem

To dla każdego z nas tak bardzo ważne. Druga osoba, połowa serca, świata, życia. Znalazłam cię. W końcu cię znalazłam. Przeszłam bez ciebie tysiące dróg, niezmierzonych kilometrów, przepłakałam setki nocy z tęsknoty i traciłam siłę. Nie mów mi teraz, że musieliśmy się spotkać. Jeden mój niewłaściwy ruch, jedna minuta różnicy w wypowiadanych słowach, błąd jakiegoś drobnego gestu - mogły przesądzić o naszym spotkaniu.
Ale mam cię. Jesteś tutaj ze mną. Właśnie teraz, leżąc na zimnej, kuchennej podłodze opowiadasz mi jaki był świat, kiedy mnie nie znałeś. Ja tylko płaczę. Wylewam z siebie łzy wzruszenia, kiedy po raz kolejny mówisz mi cicho kilka drobnych liter, układających się w proste zdanie: 'świat istniał bez ciebie, ale nie ja'. Drżą mi dłonie, a ja nie jestem w stanie stwierdzić czy z powodu zimna, czy szczęścia, które w każdej komórce mojego ciała wywołuje właśnie dreszcze.
Szeptem mówię do ciebie pojedyncze słowa, bojąc się, że któreś z nich mogłoby być teraz nieodpowiednie. Gładzę delikatnie opuszkami palców wnętrze twojej dłoni.
Linia rozumu. To prawie irracjonalne, że dwa różne światy połączyliśmy w jedno.
Linia życia. To takie nieprawdopodobne, że zdołaliśmy się odnaleźć wśród innych ludzi. Jedno spotkanie, jedno spojrzenie, a ja już wiedziałam, że to właśnie ty.
Linia serca. Linia mojego serca. Linia mojej miłości do ciebie. Linia mnie na twojej dłoni.
To takie proste. Nie musisz nic mówić. Teraz słowa nie są nam potrzebne. Potrzebujemy ciszy. Musimy zasłuchać się w swoje oddechy i zacząć w końcu rozumieć dlaczego tak się stało. Dlaczego my. Chciałabym, żebyś wiedział jak wiele uczucia kryje w sobie i jak wiele miłości jestem w stanie ci podarować.
Linia serca. Spójrz na nią. Przyłóż dłoń do mojej. Pasuje idealnie. Tak, teraz rozumiem. Tak po prostu miało być.
Nie istniejemy bez siebie, to przecież takie proste.