sobota, 25 sierpnia 2012

jedenaście

Właśnie w momencie, w którym się pojawił miałam już dość sztuczności. Postanowiłam chociaż przy nim być prawdziwa. Szczera i prawdziwa, postanowiłam być po prostu sobą. To było proste, bo przecież on dopiero mnie poznawał i w zasadzie mogłam przed nim wykreować z siebie kogo tylko chciałam. Mogłabym powiedzieć mu cokolwiek, a on przypisałby tę cechę do obrazka, jaki ze mnie tworzył. Nie znał mnie i miałam tę przewagę, która pozwalała mi być kimkolwiek, ale chciałam być sobą. Nie zależało mi na tym, czy będzie mnie lubił, czy się do mnie zrazi - chciałam po prostu wiedzieć, jak odbierze tę prawdziwą mnie. Gdyby przestał się do mnie odzywać nie zrobiłoby to dla mnie większej różnicy, byłam przyzwyczajona do tego, że ludzie odchodzą. I po prostu przestałam kłamać, przestałam ukrywać przed nim to, co mnie boli, a co cieszy, przestałam się maskować i ukrywać pod sztucznym uśmiechem złość. Zobaczył, że mu ufam i chyba przez to on mi zaufał. Pierwszy raz od dłuższego czasu ktoś, kogo dopiero co poznałam był w stosunku do mnie tak szczery. Dobrze było wiedzieć, że mam jego, chociaż nie wiedziałam jakim mianem mogę go określić. Był kimś w rodzaju przyjaciela, ale to co nas łączyło na pewno nie było przyjaźnią, a z drugiej strony był ze mną, chociaż to nie był prawdziwy związek. Pokochał mnie jako osobę, której tak bardzo się obawiałam. Nie dziewczynę, którą byłam dla wszystkich innych, ale mnie. Pamiętam momenty, w których uśmiechałam się tylko dlatego, że wypowiadał moje imię po raz tysięczny, żeby zwrócić moją uwagę i za chwilę powiedzieć mi, że jestem głupia. Zdałam sobie sprawę, że go kocham, chociaż tak na prawdę do dziś nie wiem, jak to się stało, że z chłopaka, przy którym byłam sobą stał się chłopakiem, bez którego nie potrafię żyć. Zmienił tak naprawdę wszystko, bo przekonał mnie, że jestem najlepsza właśnie taka, jaka jestem, że kiedy jestem prawdziwa, nawet jeśli mam wady, pokrywają się one z, o niebo lepszymi, zaletami, których mi nie brak. Przekonał mnie, że miłość istnieje, chociaż nie zawsze jest pięknie. Nawet kiedy się kłóciliśmy, choćby o błahostki, nie pozwalał mi zapomnieć, że jestem dla niego najważniejsza. Pokazywał mi bez skrupułów to, co robię źle i chwalił za wszystko, co robiłam dobrze. Jako jedna z nielicznych osób umiał powiedzieć mi, że jest ze mnie dumny i że mnie kocha. Umiał mi to nie tylko powiedzieć, ale równie dobrze pokazać. Robi to do dziś, bo do dziś jest, bo będzie już zawsze, ja to wiem. Wiem, że nie odejdzie, bo mi to obiecał, bo powiedział, że jeśli będę tego chciała będzie obok mnie do końca świata, bo wiem, że mnie kocha i wiem, że wie, że kocham go równie mocno. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję