niedziela, 18 listopada 2012
trzydzieści dziewięć
Dziś, po ponad roku naszej znajomości, ja zwyczajnie nie jestem w
stanie powiedzieć kiedy zaczęłam w nas wierzyć. Nie wiem, czy
podświadomie w chwili, kiedy się poznaliśmy czy może raczej dopiero,
kiedy pierwszy raz powiedział mi, że mnie kocha. Może kiedy pierwszy raz
tak bardzo tęskniłam i miałam pewność, że on też tęskni. Albo może w
momencie, kiedy bałam się, że go stracę, gdzieś w głębi serca wciąż
wiedząc, że nigdy tak nie będzie. Ale kiedyś, w jednej
sekundzie zdałam sobie sprawę, że nam się uda. Po prostu, bez żadnej
pomocy, bo mamy wszystko co jest potrzebne do zwycięstwa, mamy siebie.
To nie zawsze wyglądało tak cudownie, jak może się wydawać. W tym przez
co przechodziliśmy uśmiechy przeplatały się z łzami a słowa czułości z
krzykiem, czasem uderzającym prosto w serce. A ja mimo to wierzyłam,
całą sobą, każdym gestem, szeptem, oddechem. Wierzyłam, tak samo jak on
wierzył. Ciągle wiedziałam, że te kilometry są niczym w porównaniu do
tego, co nas łączy, bo to nie do pokonania. Najzwyczajniej w świecie
uwierzyłam w miłość, uwierzyłam, że to co nas łączy jest nią w każdym
calu. Że on jest tą miłością. Wiedziałam, że mogę mu ufać. Ufać i mówić
rzeczy, których nikt inny nie wiedział. To było czymś w rodzaju
powierzania sobie tajemnic bez względu na konsekwencje, ze świadomością,
że wiedząc o czymś może mnie zranić i że tego nie zrobi. Czułam
bezpieczeństwo mimo tego, że nie mógł mnie przytulić przed snem, czy
pocałować na powitanie. Miłość na odległość istnieje, przecież wiem,
przecież sama przez to przechodzę, przecież to właśnie ta jest
najszczersza. To właśnie w takim związku wszystko opiera się na zaufaniu
i słowach, a bliskość fizyczną zastępujesz wiarą w to, że druga osoba
po prostu wie, że Cię ma. To właśnie tu tęsknota nie zależy od tego czy z
nim rozmawiasz czy akurat nie, bo tęsknisz cały czas. Bez przerwy. I w
pewnej chwili ta tęsknota jest czymś bez czego nie umiesz się obejść i
nie możesz wyobrazić sobie dnia bez uczucia, że czegoś Ci brakuje. A
brakuje zawsze tego samego - człowieka, który jest całym Twoim światem.
Ze mną, z nami jest zupełnie tak samo. Nie jesteśmy wyjątkiem.
Potrzebujemy się, najzwyczajniej się potrzebujemy. Nie raz płaczę z
bezsilności, tak jak teraz, bo jedyną rzeczą, której potrzebuję jest
jedno, choćby najkrótsze przytulenie, żebym miała pewność, że on nadal
jest, że nic się nie zmieniło. Że kocha. To trudne i wbrew pozorom,
wbrew uśmiechom, które są czystą ironią szczęścia jest mi po prostu
ciężko. Chwilami nie umiem sobie z tym radzić, po prostu nie mam na to
siły. Staram się, naprawdę. Przypominam sobie wszystkie najlepsze chwile
i momenty, w których nic poza nami nie miało znaczenia i tylko wtedy
uśmiecham się przez łzy, ale tylko na ułamek sekundy, bo nawet te
wspomnienia bolą. Tyle razem przeszliśmy, przezwyciężyliśmy przeszkody
większe niż odległość i ona w pewnym sensie zeszła na drugi plan. Już
nie jest jak kiedyś, wiem, że to nie odległość nas niszczy, ale w takie
wieczory jest najgorzej. Kiedy siedzę i nie robię nic poza myśleniem o
nim, o sobie i o nas - kiedyś, dziś i w przyszłości. Różnimy się od
innych ludzi, ale nie wyróżniają nas tylko kilometry. Wyróżnia nas
przede wszystkim zaangażowanie w to, co chcemy razem stworzyć. Jakiś
swój własny świat, rodzinę. Własne życie, w którym największym dramatem
będą kłótnie o to, kto ma zrobić rano kawę. Najbardziej chciałabym tego,
żeby to życie zaczęło się jutro. Wszystko byłoby wtedy prostsze,
pozbawione wszelkich trudności, które dziś wydają się być ogromne. Teraz
myślę, że nie mam już siły, ale wiem, że muszę ją mieć. Dla niego.
Nawet nie dla siebie, tylko dla niego, bo on tego potrzebuje. Tylko po
prostu nie wiem, czy dam radę. Jakoś już nie potrafię tego ogarnąć, nie
umiem się zmobilizować do tego, żeby cokolwiek zrobić. Brakuje mi go.
Tak po prostu, najbardziej na świecie brakuje mi zwykłej obecności. W
tym wszystkim każde moje marzenie ogranicza się do tego, żeby mnie
przytulił. Żebym w końcu poczuła, że tam jest moje miejsce - przy nim,
obok niego, w jego ramionach. Tam i tylko tam. Chciałabym po prostu jego
i świadomości, że jest, bo już po prostu nie daję sobie rady.
Przepraszam, że przegrałam. Tym razem nie umiałam inaczej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję