wtorek, 28 maja 2013

pięćdziesiąt siedem

Ciekawe dlaczego życie odgórnie skonstruowane jest tak, że żeby coś mieć, coś musimy stracić. Ja tak bardzo nie lubię, kiedy coś lub ktoś pozbawia mnie jakiegoś aspektu mojego świata, który jest dla mnie ważny. Nie ma znaczenia czy jest to rzecz, człowiek, uczucie. Po prostu nigdy nie mogę znieść świadomości, że coś co było codziennością staje się zwykłym wspomnieniem. Zajmuje miejsce w sercu tuż obok wszystkiego, co już było, a nie ciągle jest. Chyba się nawet tego boję. Każdego dnia boję się o to, że coś stracę. Coś albo kogoś. Kogoś ważnego, najważniejszego w moim żuciu. Kogoś bez kogo mój świat nie będzie już moim światem, bo to on jest wszystkim tym, co trzyma mnie przy życiu. Kogoś, kto samym sobą, samą obecnością sprawia, że czuję się tak niesamowicie bezpieczna jak jeszcze nigdy przedtem. Tego się boję. Straty własnego serca. Nie chcę, żeby cokolwiek co w moim dotychczasowym życiu jest normalnością, jakimś stabilnym elementem, tak po prostu z dnia na dzień stało się smutnym uśmiechem wspomnień. Nauczyłam się już sobie z tym radzić. Zagryzać z bólu wargi w samotności, żeby w tłumie ludzi mieć siłę ciągle się uśmiechać i nie musieć odpowiadać na pytania co się stało. Tracąc cokolwiek, schemat zawsze jest taki sam. Zaciskam pięści i wmawiam sama sobie, że dam radę ułożyć wszystko na nowo. Po jakimś czasie zaczynam w to wierzyć i w jakimś stopniu cały ten chaos zaczyna znów przypominać coś na kształt zwyczajnego istnienia. To co straciłam chowa się tak głęboko w mojej pamięci, że potrafię nawet o tym na chwilę zapomnieć. Tyle że nie da się o tym zapomnieć tak bezpowrotnie. I przychodzi taki moment, którego zazwyczaj się nigdy nie spodziewam. W jednej chwili staje mi przed oczami obraz czegoś, czego już nie ma, a za czym podświadomie tak bardzo tęsknię. A to wszystko wraca zawsze ze zdwojoną siłą. I wtedy nienawidzę samej siebie za to, że mogłam o tym na jakiś czas zapomnieć i nauczyć się żyć bez tego. I wszystko znów opiera się na tęsknocie. To dlatego tak bardzo boję się strat.
Dlatego tak bardzo Cię proszę - obiecaj, że Cię nigdy nie stracę. Że nigdy nie będę musiała uczyć się życia bez Ciebie. Że już zawsze będziesz moim światem. Że już zawsze będziesz kochał mnie tak bardzo jak teraz.

3 komentarze:

  1. Strata kogoś lub czegoś jest tak silna, że nawet Ty nie jesteś odgadnąć co się z Tobą dzieję z Twoim życiem. Bolesne... Wspomniena, niby czas leczy rany, nie. Tylko je przygasa. Obiecuj i zostań na zawsze. Niech słowa ukażą się w czyn. Powodzenia i szczęścia we wszystim i dużo uśmiechu! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham twoje wpisy są przecudne,odzwierciedlają tak piękne uczucia . Czytam , czytam i wciąż mnie porywają. ;*

    OdpowiedzUsuń

dziękuję