czwartek, 29 maja 2014

siedemdziesiąt

Nie płakałam. Nawet nie wiem czemu. Od bardzo długiego czasu myślałam, że ten dzień, te kilka godzin będę pamiętać tylko przez pryzmat hektolitrów łez.
Ale nie płakałam. Naprawdę nie wiem czemu. Albo może wiem? Przecież my zawsze woleliśmy obrócić wszystko w żart. Ubrać każdą powagę sytuacji w słowa, przez które nie potrafiliśmy opanować salw śmiechu. Może właśnie dlatego dziś obyło się bez łez?
Nie płakałam, ale było mi strasznie smutno. Wszyscy dziś mówili tylko o tym, że coś się kończy, żeby coś innego mogło się zacząć. Cholerni geniusze. Cenne uwagi, które na pewno zachowam do końca życia. Pamiętaj dziecko, coś się kończy, żeby coś mogło się zacząć. Dobrze wiedziałam, że jestem tam, bo właśnie coś się kończy. Siedziałam pośród ludzi, z którymi spędziłam 3 lata swojego życia. Ludzi, którzy nauczyli mnie w tej szkole potrzebniejszych rzeczy, niż nauczyciele. Wychodząc dziś stamtąd zrobiłam pewien bilans. Z jednej strony wiem co to spiętrzona metafora, trygonometria, pływy syzygijne, znam pierwiastki, znam angielski. A z drugiej wiem co to lojalność, przyjaźń, bezgraniczna szczerość, często aż ta prowadząca do bólu, wiem jak to jest krzywdzić i być krzywdzonym, wiem co znaczy porażka, mieć trzy kroki do sukcesu i tego nie wykorzystać i wiem co to oddanie i słowa pocieszenia w tych beznadziejnych momentach. Powiedz - co mi się bardziej przyda?
A mimo wszystko nie płakałam. Mimo tego, że skończyła się szkoła. Że dziś pożegnałam się z nią już na dobre. Że już nic nie będzie takie samo, bo to koniec. Bo liceum dobiegło końca, a my, dziś tak pięknie wyglądając, powiedzieliśmy sobie ostatnie 'cześć' jako klasa. To smutne. To smutne, chociaż każdy dobrze wiedział, już od pierwszej klasy wiedział, że taki będzie koniec. Że stając na progu tego liceum po raz pierwszy, staliśmy na linii startu, która po trzech latach, musiała stać się linią mety. Ten próg, drzwi tej szkoły były tą metą właśnie dziś. I chociaż każdy z nas wie, że może tam wrócić, że może zobaczyć wszystko to, co oglądaliśmy codziennie przez trzy lata, to to już nigdy nie będzie to samo.
Nie płakałam, chociaż może powinnam, bo dziś coś się skończyło. Skończyło się liceum, kochana - mimo wszystko, dziś mogę to powiedzieć, że kochana - szkoła i razem z tym skończyła się nasza cudowna 3c. Jedno jest pewne - takiej drugiej nie będzie już nigdy. A ja chyba już teraz za nią tęsknię.
Nie płakałam, chociaż to co spotkało mnie w tej szkole, dziś mogę nazwać marzeniem. Tacy ludzie zdarzają się chyba tylko raz w życiu. Ja poznałam ich właśnie w Koperniku. Jestem za to wdzięczna tej szkole, za tych ludzi najbardziej. Bo mimo tych złości, beznadziejnych momentów i chwil zwątpienia, ja nie wymieniłabym ich na nikogo innego. Od pierwszego dnia my byliśmy najlepsi.
A dziś nie płakałam, bo wiem, że jeśli ich kocham, to oni wcale nie odeszli.
Nie płakałam, bo mam ich w sercu.
I pamiętajcie - wcale nie byliśmy, my j e s t e ś m y najlepsi. 

1 komentarz:

  1. Genialne . Ja tez w liceum mam najlepsza klasę jaka mialam do tej pory .
    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń

dziękuję