czwartek, 21 marca 2013

czterdzieści siedem

Nie wiem jakim cudem znów się tu znalazłam, nie wiem nawet po co. Nie mam na co narzekać i to byłoby dobre gdyby nie miało w sobie czegoś podchwytliwego. Nic nie jest tak jak być powinno. Tak, wiem, że to może wyglądać tak jakbym przeginała, ale tak naprawdę jest. Byłam zmuszona do perfekcji opanować życiowe przedstawienie i po tysiącu nieudanych prób najzwyczajniej mi się to udało. Wstaję rano i mimo myśli i wspomnień, które uderzają we mnie z większą siłą niż fizyczne ciosy, po prostu udaje szczęście. Maluję szminką na ustach uśmiech, tuszem do rzęs podkreślam ten błysk w oczach, który wszyscy uznają za oznakę radości, a który naprawdę spowodowany jest przez całonocny płacz. Łapię plecak, nie wiedząc nawet czy jest do końca spakowany i wychodzę z domu z jedną pewnością, dotyczącą tego, że właśnie zaczęłam kolejny dzień, który przepełniony będzie walką o to, by nikt nie zauważył, że wewnętrznie, pod grubą warstwą ubrań i kolejną - skóry, ja się cała rozsypuję. Już nawet nie wiem, co dokładnie doprowadziło mnie do takiego stanu. Bez względu na czas, miejsce i sytuację, zawsze wszystko wydaje się być dobrze. Każdy umie dostrzec radość w cudzych łzach, ale nigdy w cudzym uśmiechu nie znajdzie smutku. Tak już jest, to jest wpisane w ludzkie życie, może nawet bardziej niż oddychanie. Kiedy stoisz na podwórku i wieje wiatr, a Ty zaczynasz się trząść i pocierać dłońmi ramiona wszyscy mają wrażenie, że jest Ci zimno, ale nikt nie pomyśli, że Ty się czegoś boisz, że właśnie w tej chwili coś Cię przerasta. Każdy jest w stanie oddać Ci bluzę czy kurtkę, która ma Ci pomoc i przez chwilę ona naprawdę daje Ci ukojenie, bo na zewnątrz już nie jest tak zimno. Ale czy ktokolwiek byłby w stanie oddać Ci serce, by zniszczyć chłód panujący wewnątrz Ciebie? Dłuższy czas zadaję sobie to pytanie i zawsze dochodzę do wniosku, że są ludzie, którzy umieliby pomóc, ale jesteśmy ślepi. Odrzucamy wszystkich, którzy widzą, że mimo uśmiechu, z naszego życia emanuje ból, bo nie chcemy się przed nimi otworzyć, chociaż tak desperacko szukamy pomocy. Jesteśmy zagubieni, w życiu, świecie. Wśród ludzi, których często nie umiemy podzielić na dwie grupy - tych znających nas do granic możliwości, którzy chcą nam pomóc i tych patrzących na nas przez pryzmat wszystkiego, co robimy na pokaz, a od których oczekujemy pomocy. Jesteśmy ironią samą w sobie. Odrzucamy ludzi, chociaż tak panicznie boimy się zostać sami.

1 komentarz:

  1. Odrzucamy ludzi, chociaż tak panicznie boimy się zostać sami.
    Trafione w samo sedno! Bravo..

    OdpowiedzUsuń

dziękuję